Spirytyzm nie jest niczym nowym. Jest tak stary jak pisana historia ludzkości. Przewija się we wszystkich kulturach, od „najprymitywniejszych” aż do tych najbardziej cywilizowanych. Obserwowałem rytuały diabelskiego kultu voodoo na Haiti i w Afryce i czytałem o prezydentach i premierach, którzy nie chcieli podejmować żadnych ważnych decyzji państwowych bez zasięgnięcia rady duchów zmarłych przyjaciół czy krewnych.
Jednym z tragicznych przykładów naruszenia osobowości był przypadek znanego i szanowanego przywódcy religijnego naszych czasów, biskupa Jamesa Alberta Pike’a (1913-1969). Kierowany miłością do zmarłego syna, biskup Pike szukał kontaktu z jego „duchem”. Próby te zakończyły się jego tajemniczą śmiercią w odległym zakątku pustyni judejskiej. Co więc jest odpowiedzią na problem śmierci? Jeśli nie jest ona zasłoną, oddzielającą dostępną zmysłom rzeczywistość od świata duchów, to czym jest? Czy jest bramą do wieczności? Czy odpowiedź przyniosą nowe odkrycia naukowe albo ulepszony styl życia? A może coś innego?
Na stronicach tej książki podkreślałem, jakie znaczenie ma styl życia jako środek do osiągnięcia zdrowia i poprawy jakości życia. Mamy już za sobą siedem z ośmiu warunków całkowitego zdrowia. Chociaż stosowanie tych siedmiu zasad przynosi znaczne korzyści, nikt z nas nie jest w stanie uniknąć śmierci, choćby nie wiem jak poprawnie postępował. Ani jedzeniem, ani ćwiczeniami nie możemy osiągnąć wiecznego życia. Jak dotąd mówiliśmy o zmianach stylu życia, prowadzących do polepszenia jego jakości i osiągnięcia długowieczności. Nie zajmowaliśmy się jednak sytuacją, kiedy zdajemy sobie sprawę z tego, że życie się kończy. Ostatni punkt proponowanych przez nas zmian dotyczy zaufania.
Zaufanie jest nie tylko nieodzownym elementem opieki zdrowotnej, ale jest także naszą jedyną nadzieją na rozszerzenie zasięgu życia poza śmierć. I chciałbym cię zapewnić, iż nadzieja nie jest wcale chwytaniem się brzytwy ani sięganiem po gruszki na wierzbie. Nadzieja jest oczekiwaniem rzeczywistości, o której istnieniu wiemy dzięki naszej wierze. Wiara jest synonimem dojrzałego zaufania. Nie jest fantazją ani złudzeniem. To obietnica wiosny. Bez niej życie stałoby się bezładne i nieznośne. Jest nieodzowna do przetrwania, a szczególnej wartości nabiera w obliczu śmierci. Nawet nie będąc tego świadomym, każdy z nas w mniejszym lub większym stopniu doświadcza wiary.
Kiedy budzisz się rano, wierzysz, że słońce wzejdzie. Kiedy chcesz umyć twarz lub wziąć prysznic, wierzysz, że kiedy przekręcisz kurek z kranu poleci woda. Kiedy wsiadasz do samochodu i przekręcasz kluczyk w stacyjce, wierzysz, że silnik ruszy, gdy iskra elektryczna zapali benzynę, którą wlałeś do baku wczoraj wieczorem. Musisz wierzyć swoim pracownikom, poczcie, policji i wielu innym rzeczom. A gdy kończy się dzień pracy i pora na powrót do domu, twoja wiara w wielu ludzi i wiele rzeczy pozwala ci wyjść z pracy bez telefonicznego upewnienia się, czy twój dom wciąż stoi na swoim miejscu. Wiara jest nieodzownym warunkiem zachowania równowagi umysłu. Bez niej wpadlibyśmy w otchłań paranoi. Bez wątpienia czasami nasza wiara doznaje wstrząsu, gdy ktoś lub coś nas zawodzi. Czy to znaczy, że wiara jest zwodnicza? Absolutnie nie. To nie z wiarą coś nie jest w porządku, tylko z obiektem naszej wiary. Na niektórych rzeczach i ludziach nie można polegać i obdarzać ich naszym zaufaniem. Znając mechanizm rozwoju naszej wiary i zaufania lepiej zrozumiemy, jak do tego dochodzi.
Zaufanie rozwija się w wyniku dokładnego poznania obiektu nim darzonego i umacnia się w miarę tego, jak mocno jesteśmy przeświadczeni o jego niezawodności i stałości. Zaufanie jest elementem więzi, która tworzy się w dzieciństwie pomiędzy dzieckiem a matką. Matka zapewnia pokarm, ciepło, miłość, czyste pieluszki i wygodę. Po kilku dniach dziecko wyraża swoje zaufanie zachowując się spokojniej, mniej płacząc i dobrze śpiąc. Gdy niemowlę zaznajamia się ze swoim otoczeniem, rozwija wewnętrzne poczucie bezpieczeństwa i zaufania. Matka i inne osoby, które kojarzy z komfortem, stają się obiektami zaufania. Erik Erikson, wybitny specjalista dziecięcej problematyki z Harvardu, wskazuje, iż pierwszym społecznym osiągnięciem niemowlęcia jest pozwolenie matce na oddalenie się poza zasięg jego wzroku bez okazania niepokoju i złości. W ten sposób zaufanie staje się jedną z pierwszych rzeczy, jakich się uczymy. Większość domów zapewnia warunki, w których zaufanie może rosnąć i rozwijać się. Niestety, rozpad więzi rodzinnych, narkotyki i nienormalne warunki socjalne mogą tak okaleczyć dziecko, że staje się nieufne. Nie trzeba nikogo przekonywać, że to poważne upośledzenie osobowości może być usunięte jedynie wtedy, gdy dziecko znajdzie się w zasięgu autentycznej miłości.
Każdy z nas cierpi w pewnym stopniu na nieufność, czyli innymi słowy na brak wiary. Wiara nie jest przeżyciem mistycznym, które osiągamy poprzez religijne zachowania, chodzenie do kościoła, uczenie się na pamięć wersetów Koranu czy nawet medytacje Zen. Jak poprzednio wspomniano, wiara jest podstawowym doświadczeniem i ważnym filarem ludzkiej osobowości. Wyraża się w relacjach osobowych i charakterze, a nie w deklaracjach. Wiara musi zawsze wiązać się z miłością. Miłość pociąga za sobą zaangażowanie, które pogłębia się i staje się elementem wiary. Wiara jest cierpliwa oraz wytrwała i przynosi owoce w postaci posłuszeństwa. Wiara jest jedyną rzeczą, która może zapewnić nam bezpieczeństwo i poczucie przynależności. Jest także naszym największym leczniczym potencjałem. Wiara nie jest trwaniem w takim czy innym przekonaniu wbrew faktom, nie jest także psychologicznym szczudłem, które chroni nas przed postawieniem stopy na twardej ziemi. Wiara zadaje pytania i oczekuje odpowiedzi. Jeśli odpowiedzi te mają sens, wtedy wiara, zamiast skokiem w ciemność, staje się pogłębiającą się więzią miłości i jedności. Jedno z pytań, jakie zadaje wiara, brzmi:
Dążenie do zrozumienia tego, skąd pochodzimy, jest jeszcze starsze niż nasze korzenie kulturowe. Podstawowa luka do wypełnienia w naszej wiedzy dotyczy zrozumienia źródeł i istoty naszego zwykłego człowieczeństwa. Znaczy to uświadomić sobie własne dziedzictwo i być z niego dumnym. Wyrazem tego faktu był fenomenalny sukces powieści Alexa Haleya „Korzenie”. To powszechne dążenie nie zna granic rasowych, religijnych i ekonomicznych. Jak stwierdza Haley:
Karol Darwin opracował logiczną teorię ewolucyjnego rozwoju gatunków. Zapożyczył tę koncepcję od greckich filozofów i usiłował dowieść jej w laboratorium natury. Jego dzieło, „O powstawaniu gatunków”, po raz pierwszy opublikowane w 1859 roku, przyniosło pierwsze całkowicie świeckie wyjaśnienie pochodzenia człowieka i zostało zaakceptowane przez większą część świata naukowego.
Problem z przekonaniem o cząsteczkowym pochodzeniu człowieka polega na tym, że pomniejsza ono potencjał wiary i stara się uczynić człowieka najdoskonalszym wytworem fizycznych sił wszechświata. Jako naukowiec, który miał przywilej wejrzeć w nieskończoną złożoność ludzkiej anatomii i fizjologii, skłaniam się ku alternatywnemu światopoglądowi, który początki świata, kosmosu i człowieka składa w ręce inteligentnego projektanta, nazywanego przez nas Bogiem. Istnieją dowody, że On istnieje i nie milczy. Chociaż nie rozstrzygające, dowody stworzenia nie są wcale słabsze niż dowody ewolucji. Są zbyt mocne, by uważać wiarę za bezpodstawną.
Gdy dostrzeżemy we wszechświecie ślady inteligencji i celowego działania, następnym logicznym krokiem jest poszukiwanie jego konstruktora. Sofar, starożytny mędrzec, zapytał kiedyś, czy człowiek, szukając, ma szanse znaleźć Boga. Odpowiedź brzmi: nie. Człowiek własnym wysiłkiem nie jest w stanie znaleźć Boga, lecz raczej przez wiarę zostaje przez Niego znaleziony. Bóg nieustannie szuka mężczyzn i kobiet, którzy się przed Nim nie ukrywają. Odzywa się do nich, mówiąc:
Jednym z największych odkryć, jakich dokonałem w życiu, było dostrzeżenie we wszechświecie celu i zamysłu oraz tego, że gdzieś tam w niezmierzonych przestrzeniach kosmosu, „wśród czarnych dziur i wybuchających gwiazd” panuje porządek, a nie chaos. Jestem spokojny wiedząc, że osią wszechświata jest miłość, a nie bezosobowa siła.
Każdy może się o tym przekonać i zdobyć spokój, gdy pozna i zrozumie charakter oraz osobowość Boga, jak również fakt, że „doświadczenie poznania” jest nazywane wiarą.
Każdy może mieć swojego własnego boga, ponieważ wszystko, co ma dla nas najwyższą wartość staje się dla nas bogiem. Dla niektórych jest to władza, dla innych bogactwo, dla jeszcze innych pozycja społeczna. Żaden z tych bogów nie zapewnia uzdrowienia i nie rozwiązuje problemu śmierci. Jedynym Bogiem, który wychodzi naprzeciw naszym najgłębszym, wewnętrznym potrzebom jest Ten, który stworzył nas i wszechświat, w którym żyjemy. Objawił się przez przyrodę i wybranych rzeczników, nazywanych prorokami. Przesłania te zostały zapisane w dwóch księgach, w księdze natury i w Piśmie Świętym. Ponieważ zarówno przesłanie przyrody, jak i Pisma bywały mylnie odczytywane, Bóg postanowił zaradzić temu nieporozumieniu inną metodą. Autor Listu do Hebrajczyków opisuje to w ten sposób:
Tylko wiara, zaktywizowana przez Ducha Bożego, może być odpowiedzią na taką deklarację, a dopiero wtedy, gdy ta odpowiedź padnie, staje się możliwe zrozumienie innego wersetu Pisma:
Nie jest moim zamiarem kogokolwiek urazić ani wpajać religijne przekonania. Staram się jedynie wskazać, na podstawie własnego doświadczenia, że wiara w osobowego Boga i osobista więź, jaka może nas z Nim połączyć, są jedynym lekarstwem na niepokój, wzniecany przez rozważania nad śmiercią.
Utwierdzenie się w przekonaniu, że Bóg stał się istotą ludzką i przeszedł wszystkie ludzkie doświadczenia, byśmy mieli pewność, że rozumie ludzkie położenie, wymaga rozumnej i świadomej wiary. Umarł nie tylko po to, by pokonać śmierć, ale by dać wyraz swojemu pragnieniu utrzymywania z nami pełnej miłości więzi. Proponuje nam całkowite uwolnienie od więzów śmierci, tylko poprzez wiarę w Jego obietnice.
Wszystkie wielkie religie świata starają się polepszyć ludzkie położenie i wyjaśnić znaczenie życia. Mahomet, założyciel islamu, nauczał moralności, wiary w Boga, świętości prawa i poszanowania praw człowieka. Uczył także o życiu po śmierci, ale nie wyjaśnił ostatecznie, jak je osiągnąć. Gautama Siddhartha — Budda, ubóstwiony twórca buddyzmu, ustanowił wielki system religijny, oparty na ludzkiej dobroci i moralności. Jego dziesięć kroków do oczyszczenia i doskonałości miało za zadanie ulepszyć wiele istot ludzkich. Jednak i on nie potrafił rozwiązać problemu śmierci, a jego szczątki spoczęły w świątynnym grobowcu, gdzieś w Azji.
Wedyzm, matka buddyzmu, hinduizm i inne azjatyckie religie, mimo iż nie mogą się poszczycić żadnym konkretnym założycielem, stanowią wspólnie jedną z największych religii świata. Jako odpowiedź na problem śmierci, hinduizm proponuje reinkarnację. Pierwotne chrześcijaństwo, takie jakiego nauczał Jezus Chrystus, przewyższa wszystkie inne religie, dając obszerniejszą odpowiedź na problemy komplikujące życie. Chrześcijaństwo nie mówi o człowieku, który stał się Bogiem, lecz o Stwórcy wszechświata, który, powodowany swoją wielką miłością, stał się człowiekiem.
Według relacji wielu świadków Chrystus umarł na rzymskim krzyżu, skazany przez ludzi, którym przyszedł ofiarować życie. Lecz pozostał w grobie tylko kilka dni. W niedzielę, wczesnym świtem powstał z martwych, nie pozostawiając żadnych pomników czy pamiątek — jedynie pusty grób. Chrystus oświadczył, że jest Zmartwychwstaniem i Życiem dla rodzaju ludzkiego i daje obietnicę zmartwychwstania tym wszystkim, którzy ufają mu tak dalece, aby za Nim pójść.
Chrystus opisał śmierć jako sen, z którego zmarli zostaną zbudzeni na Jego wezwanie. Obietnica ta została szczegółowo przekazana przez Izajasza:
A oto słowa Chrystusa:
Zmartwychwstanie to opisał także apostoł Paweł:
Zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa jest mostem przerzuconym ponad snem śmierci i prowadzi do nie kończącego się życia. Jego zmartwychwstanie jest obietnicą wiosny i zaproszeniem do zaufania Mu, jako Temu, który jedynie godny jest naszego uwielbienia i poddania się. Takie zaufanie leczy ducha i większość naszych fizycznych problemów. Poddaj Go próbie! On jest ostateczną istotą i fundamentem rzeczy minionych i przyszłych!